Przemysł włókienniczy, w którym praca była podstawą utrzymania większości robotników nie tylko w Łodzi, ale w całej aglomeracji łódzkiej kryzys przechodził już od końca 1928 roku. Zwiększyła się liczba osób bez zatrudnienia, a nędza mieszkaniowa i sanitarna, a także niedożywienie i brak odzieży stały się codziennością dla łódzkich bezrobotnych, a także znacznej liczby łódzkich robotników pracujących po kilka dni w tygodniu za zaniżone stawki. Pogorszenie sytuacji bytowej rzesz ludzi doprowadziło do ich niezadowolenia, któremu dawali upust w różnej formie, często manifestując je na ulicach miasta.
Niezadowolenie bezrobotnych próbowali wykorzystać komuniści. W dniu 2 stycznia łódzcy komuniści, wspierani przez posłów Kazimierza Kieruzalskiego i Pawła Rosiaka usiłowali urządzić demonstracje. Łódzka policja już wcześniej została uprzedzona o rozpowszechnianiu wśród robotników i bezrobotnych ulotek wzywających ich do stawienia się w dniu 2 stycznia o godzinie 10 na olbrzymi wiec, który miał odbyć się na Placu Hallera. Gdy w wyznaczonym miejscu i czasie posłowie rozpoczęli wygłaszać przemówienie na placu zjawił się pluton policji konnej, który rozpędził demonstrantów, nie dopuszczając do nielegalnego odbycia wiecu. Komuniści z posłem Rosiakiem na czele nie dali za wygraną i po raz drugi próbowali zorganizować wiec, tutaj w prasie łódzkiej pojawiają się rozbieżności co do miejsca, gdyż Ilustrowana Republika jako miejsce drugiego wiecu podaje ulicę 28 Pułku Strzelców Kaniowskich, natomiast Kurier Łódzki Zielony Rynek. Ta próba również zakończyła się rozproszeniem zebranych przez oddział policji. Po upływie godziny poseł Rosiak dokonał trzeciej próby tym razem urządzenia demonstracji przed więzieniem przy ul. Gdańskiej, gdzie osadzeni byli więźniowie polityczni. Tutaj również gromadzących się rozpędziła policja. Ostatnią próbę demonstracji podjęto na Placu Wolności przed magistratem, lecz również tutaj oddziały policji rozproszyły gromadzących się. W czasie wszystkich powyższych akcji policja zatrzymała kilkanaście osób, w tym kilku komunistycznych działaczy[1].
Zima 1930 roku w Łodzi przebiegała spokojnie, wprawdzie liczba bezrobotnych zarejestrowanych w Państwowym Urzędzie Pośrednictwa Pracy wzrosła z 30.611 w dniu 4 stycznia do 39.959 w dniu 22 marca[2]. Pomimo tego Łódź ominęły wypadki podobne do tych, które miały miejsce w Zduńskiej Woli, gdzie 23 stycznia bezrobotni obrzucili kamieniami magistrat, czy tych z 16 lutego w Tomaszowie Mazowieckim, gdzie bezrobotni wtargnęli do wnętrza magistratu i zdemolowali go[3].
W dniu 19 lutego na Placu Leonhardta doszło do próby zorganizowania przez komunistycznego posła Pawła Rosiaka wiecu bezrobotnych, jednak gdy rozpoczął on przemawianie do zgromadzonych wcześniej uprzedzona policja szanując nietykalność poselską usunęła wszystkich słuchaczy[4].
Kilka dni później 24 lutego przed magistratem zebrała się większa grupa bezrobotnych żądając powiększenia zapomóg żywnościowych i opałowych. Policja z obawy przed zamieszkami rozproszyła zebranych[5].
Pomimo bezrobocia kształtującego się na tym samym poziomie na łódzkich ulicach panował spokój. Kolejna demonstracja bezrobotnych przed magistratem miała miejsce dopiero 23 kwietnia. Na Placu Wolności zebrała się wówczas większa grupa bezrobotnych robotników sezonowych, która wystosowała delegację do Urzędu Miasta, domagając się rozszerzenia robót sezonowych oraz przyjęcia do nich wszystkich robotników, którzy byli przy nich zatrudnieni w poprzednim roku. Delegacji udzielono odpowiedzi, iż miasto znajduje się w ciężkiej sytuacji finansowej i nie stać go na spełnienie tych postulatów. Po powrocie delegacji bezrobotni spokojnie rozeszli się do domów[6].
Inaczej wypadki potoczyły się dzień później w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie bezrobotni protestujący przed magistratem usiłowali wedrzeć się do środka, co spowodowało interwencję policji[7].
Pierwsze strony łódzkich dzienników z 30 kwietnia zajęły krzykliwe tytuły takie jak „Komunistyczne prowokacje w Łodzi” czy „Burzliwe zajścia na ul. Matejki” opisujące rozruchy z dnia poprzedniego. Otóż 29 kwietnia wczesnym pociągiem rannym przybyli do Łodzi komunistyczni posłowie: Tadeusz Żarski i Brożek. Poseł Brożek udał się bezpośrednio na ulicę Łomżyńską, gdzie chciał zorganizować wiec przed Biurem Zasiłkowym. Musiał on jednak zrezygnować ze swoich zamiarów, gdyż bezrobotni nie przystali na nawoływania agitatorów i spokojnie rozeszli się. Inaczej sytuacja potoczyła się przed biurem rejestracyjnym Państwowego Urzędu Pośrednictwa Pracy przy ulicy Matejki, gdzie wypłacano zapomogi z funduszu bezrobocia, dokąd udał się poseł Żarski. Nawoływał on w swoim przemówieniu zgromadzony tam tłum 3 tysięcy bezrobotnych do zorganizowania manifestacji przed urzędem wojewódzkim lub magistratem. Ponieważ wiec nie został zgłoszony do starostwa policja wezwała tłum do rozejścia się, wówczas poseł Żarski wezwał bezrobotnych do stawienia oporu, po czym sam dobył rewolweru i oddał kilka strzałów w kierunku składającego się z sześciu funkcjonariuszy oddziału policji. Tłum, a głownie kobiety obrzucił policjantów kamieniami. Policjanci oddali w odpowiedzi kilka strzałów w powietrze na postrach, lecz te nie odniosły skutku, gdyż cofnęła się tylko część tłumu. Od kamieni rannych zostało dwóch policjantów, wybite zostały także szyby w budynku Państwowego Urzędu Pośrednictwa Pracy. Po chwili na ulicę Matejki przybył oddział policji konnej, który rozproszył demonstrantów i przywrócił porządek. Przy przywracaniu spokoju rannych zostało trzech demonstrantów. Poseł Żarski próbował uciec do Warszawy, lecz został aresztowany na stacji w Koluszkach pod zarzutem popełnienia zbrodni pospolitej. Relacje z tych wydarzeń w łódzkiej prasie różnią się, gdyż Kurier Łódzki zamieszcza przebieg wydarzeń identyczny z informacją Polskiej Agencji Telefonicznej mówiącej iż oddział policji po strzałach Tadeusza Żarskiego i obrzuceniu kamieniami, nie chcąc dopuścić do rozlewu krwi oddał salwę w powietrze, która rozproszyła demonstrantów[8].
Być może na różnice w zachowaniu bezrobotnych na ulicy Łomżyńskiej oraz Matejki miał fakt, iż bezrobotni zgromadzeni przed Urzędem Zasiłkowym nie chcieli brać udziałów w rozruchach, które mogłyby uniemożliwić im pobranie zasiłku, natomiast tłum pozbawionych pracy ludzi czekający na rejestrację w urzędzie przy ulicy Matejki był bardziej skory do zamanifestowania swojego niezadowolenia.
Do kolejnych demonstracji doszło 6 maja, kiedy to bezrobotni zalegli Plac Wolności domagając się zatrudnienia przy pracach sezonowych. Prezydium wyjaśniło delegacji, iż z powodu problemów finansowych nie jest w stanie zatrudnić większej liczby robotników. Ponieważ demonstranci tamowali ruch policja usunęła zebranych[9].
Cieplejsze dni sprzyjały organizowaniu manifestacji. 19 maja zorganizowano wiec bezrobotnych w lokalu Zjednoczenia Zawodowego Polskiego, po czym bezrobotni w liczbie około siedmiuset udali się przed magistrat. Wyłoniona spośród demonstrantów delegacja udała się do wiceprezydenta Edmunda Wielińskiego. Delegacja odniosła sukces, gdyż obiecano jej zatrudnić 500 osób przy robotach kanalizacyjnych oraz 200 przy miejskich plantacjach. W czasie konferencji dwóch podżegaczy podburzyło tłum do ekscesów przeciwko ochraniającemu urząd miasta oddziałowi policji, który obrzucono kamieniami. Wówczas oddziały piesze i konne przystąpiły do rozpraszania zebranych. W wyniku szybkiej akcji policyjnej aresztowano podżegaczy. Rozproszony tłum bezrobotnych udał się przed urząd wojewódzki, lecz mimo spokojnie przebiegającej demonstracji został usunięty przez policję z obawy przed nowymi ekscesami[10].
Po raz kolejny bezrobotni zebrali się na Placu Wolności 23 maja domagając się wpuszczenia do magistratu, tym razem policja usunęła tłum pozostawiając jedynie delegację bezrobotnych. Identyczna sytuacja powtórzyła się 28 maja, a także 2, 4 i 5 czerwca[11].
Należy dodać iż jest to okres, gdy liczba zarejestrowanych bezrobotnych w Łodzi była najniższa w całym 1930 roku, mianowicie w dniu 31 maja zarejestrowanych było 23.903 bezrobotnych, a 7 czerwca 24.010 pozbawionych pracy[12].
Podobna demonstracja miała miejsce 20 czerwca przed siedziba Wydziału Kanalizacji przy ulicy Narutowicza, gdzie zebrał się tłum bezrobotnych domagających się zatrudnienia przy pracach kanalizacyjnych.
Do kolejnych zamieszek na ulicach Łodzi doszło dopiero 31 sierpnia o czym również donosiła prasa na swoich pierwszych stronach tytułami „Łódź w obronie granic” czy „Żywiołowa manifestacja przeciwko zakusom Niemiec”. Co prawda nie była to demonstracja bezrobotnych, lecz przypuszczam, że stanowili oni znaczną część osób biorących w niej udział, a także stanowili element najbardziej skłonny do żywiołowego w niej udziału. Około godziny 13 na Placu Wolności zebrał się liczący ponad 50 tysięcy tłum na znak protestu przeciwko wypowiedzi niemieckiego ministra Treviranusa o konieczności rewizji niemieckiej granicy wschodniej. Po wysłuchaniu pełnych patriotyzmu i bohaterstwa przemówień potępiających ową wypowiedź oraz zapewniających o gotowości łódzkiego społeczeństwa do walki w obronie granic tłum udał się w pochód ulicą Piotrkowską do płyty Nieznanego Żołnierza. Do pierwszego incydentu doszło gdy przy skrzyżowaniu z ulicą Nawrot od manifestacji odłączyło się kilkanaście osób, które zaatakowały mieszczącą się przy ulicy Piotrkowskiej 109 redakcję niemieckiej gazety „Lodzer Volkszeitung”. Rozbito szklany szyld, a następnie wdarto się na podwórze, gdzie wybito kamieniami szyby w siedzibę wydawnictwa. Demonstranci usiłowali się dostać do środka, lecz nie dopuściła ich tam postawiona na straży policja. Podczas tego zajścia jak z kronikarską dokładnością odnotowuje reporter „Ilustrowanej Republiki” rany odniósł jeden policjant, demonstrant oraz dwóch przechodniów. Do kolejnego incydentu doszło przy Piotrkowskiej 194 gdzie zamieszkiwał niemiecki konsul von Luckewald. Demonstranci zażądali od właściciela domu wywieszenia polskiej flagi, a kiedy żądanie zostało spełnione odśpiewali „Rotę” i ruszyli dalej. Przy zbiegu ulic Piotrkowskiej i Anny od pochodu odłączyła się grupa około 3 tysięcy demonstrantów, udając się pod niemiecki konsulat mieszczący się przy Ulicy Kościuszki 85. Przy zbiegu ulic Anny i Kościuszki drogę demonstrantom zastąpił liczący 43 policjantów oddział podkomisarza Bolesława Grzywaka, lecz został on odepchnięty wobec masy protestujących. Oddział policji wycofał się pod bramę konsulatu zagradzając do niej dostęp, natomiast demonstranci obrzucili konsulat kamieniami wybijając szyby w mieszkaniach prywatnych na I i II piętrze, gdyż konsulat mieścił się na parterze i dodatkowo posiadał okna zabezpieczone żaluzjami. Następnie tłum zaopatrzywszy się na terenie pobliskiej roboty kanalizacyjnej w belki przystąpił do szturmu na konsulat. W walce zostało rannych 20 policjantów, w tym dowódca oddziału uderzony belką w pierś. Na pomoc został wezwany oddział policji konnej, lecz jeszcze przed jego przybyciem demonstranci powrócili na ulicę Piotrkowską i z powrotem przyłączyli się do głównego pochodu[13].
Być może policjanci pomimo zagrożenia zdrowia i życia nie użyli broni palnej do oddania salwy na postrach w powietrze ze względu na patriotyczny charakter manifestacji, możliwe jest jednak także, że nie zostali w nią wyposażeni z obawy przed rozbrojeniem ich przez tak liczny tłum.
Ostatnim incydentem w Łodzi w omawianym przeze mnie roku 1930 było wydarzenie z 11 września, kiedy to około godziny 9.30 grupa kilkunastu mężczyzn obrzuciła kamieniami budynek starostwa powiatowego przy ulicy Piotrkowskiej po czym rzuciła się do ucieczki uniemożliwiając identyfikację[14].
Kolejne demonstracje bezrobotnych omijały już w tym roku Łódź, natomiast miały miejsce w Zgierzu, gdzie 21 listopada bezrobotni oblegli magistrat domagając się wypłaty zapomóg oraz w Pabianicach gdzie 22 grudnia policja rozpędziła demonstracje 2 tysięcy bezrobotnych[15].
[1] W relacjach zamieszczonych w prasie łódzkiej pojawiają się różne informacje, mianowicie Kurier Łódzki informuje o 7 zatrzymanych, natomiast Ilustrowana Republika o kilkunastu. Zob. „Kurier Łódzki”, nr. 3, 3 I 1930, s. 6; „Ilustrowana Republika”, nr. 3, 3 I 1930, s. 5.
[2] „Kurier Łódzki”, nr. 5, 5 I 1930, s. 6; tamże. nr. 82, 24 III 1930, s. 5.
[3] Tamże, nr. 23, 24 I 1930, s. 7; tamże, nr. 47, 17 II 1930, s. 7.
[4] Tamże, nr. 50, 20 II 1930, s. 7; „Ilustrowana Republika”, nr. 49, 20 II 1930, s. 10.
[5] „Kurier Łódzki”, nr. 55, 25 II 1930, s. 5; „Ilustrowana Republika” nr. 55, 25 II 1930, s. 7.
[6] „Kurier Łódzki”, nr. 111, 24 IV 1930, s. 4; „Ilustrowana Republika” nr. 111, 24 IV 1930, s. 7.
[7] „Kurier Łódzki”, nr. 112, 25 IV 1930, s. 2; „Ilustrowana Republika” nr. 112, 25 IV 1930, s. 4.
[8] „Kurier Łódzki”, nr. 117, 30 IV 1930, s. 1; tamże, nr. 268, 30 IX 1930, s. 7; „Ilustrowana Republika” nr. 117, 30 IV 1930, s. 1.
[9] „Kurier Łódzki”, nr. 123, 7 V 1930, s. 6.
[10] Tamże, nr. 136, 20 V 1930, s. 5.
[11] Tamże, nr 140, 24 V 1930, s. 5; tamże nr. 146, 29 V 1930, s. 6; tamże, nr. 150, 3 VI 1930, s. 6; tamże, nr. 152, 5 VI 1930, s. 5; tamże, nr. 153, 6 VI 1930, s. 7.
[12] Tamże, nr. 148, 1 VI 1930, s. 9; tamże, nr. 155, 8 VI 1930, s. 8.
[13] „Kurier Łódzki”, nr. 239, 1 IX 1930, s. 1; „Ilustrowana Republika” nr. 239, 1 IX 1930, s. 1-2.
[14] „Kurier Łódzki”, nr. 250, 12 IX 1930, s. 7.
[15] „Kurier Łódzki”, nr. 320, 22 XI 1930, s. 7; tamże, nr. 350, 23 XII 1930, s. 7.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz